środa, 13 sierpnia 2014

Twenty four

TWENTY FOUR

-Jesteś pewna, że to od nich?- po raz kolejny pytał Ashton
-Tak, na 100 procent.- powiedziałam
-Jak do tego doszłaś? 
-Podpisują sie literką B, a nowy gang nazywa się Breakers, do tego chłopak którego zabiłam, był członkiem tego gangu, więc to chyba oczywiste.
-A może to tylko przypadek?
- Przypadki nie istnieją, jeśli chodzi o te sprawy.
-Dobra, to jedziemy do Luke, i tam wszystkim się zajmiemy. A propo która godzina?
-8.21 pm
-Ok

Dojechaliśmy na miejsce, wszyscy już na nas czekali i mieli już ułożony wstępny plan.
-Słuchajcie, ja muszę z nimi dzisiaj się spotkać- powiedziałam
-Nie możesz- powiedział Luke
-Muszę, inaczej wyląduję w więzieniu.
-Spokojnie pójdę z nią, mamy tam być na 10.00- wtrącił sie Ash
-Nie, u mnie pisało że na 10.30.
-Pułapka- powiedział Michael
-O co ci chodzi?- zapytałam
-Chcą was porwać, potem będą kazali wam do mich dojść, jak się nie zgodzicie źle to się skończy. - wytłumaczył
-Czemu akurat nas?
-Nie oszukujmy się, jesteście najlepsi. Ashton poszukują listem gończym od 2 lat, i dalej go nie złapali, a ty masz dobrą technikę- powiedział
-Mam pomysł- powiedziała Lura
-Oświeć nas- powiedziałam, na co dziewczyna zapaliła światło
-Nie w tym sensie, kotku- powiedział Harry
-Aaaaaa, okej- powiedziala i zaczęła opowiadać o swoim pomyśle

-Która godzina?- zapytałam
-9.50, Ashton idź do swojego samochodu i zaparkuj przed wejściem, od razu włącz kamery.- powiedział Luke
-Ashton, poradzisz sobie, wierzę w ciebie- powiedziałam i mocno go przytuliłam.
-Też w ciebie wierzę, księżniczko- powiedział
Plan był banalny. Ashton parkuje przed bramą, na tyłach samochodu ma zamontowane kamery i podsłuchy. Do tego ubezpieczony jest w najnowszego Glock'a, podsłuchy i system namierzający, gdyby go porwali. Idzie i spotyka się z nimi, od nas dostaje instrukcje co robić. My jesteśmy na wyznaczonych pozycjach i wszystko widzimy, dzięki kamerom. Jak będzie ich poniżej 5, sam sie nimi zajmie, ewentualnie, pomoże mu Niall. Jak będzie więcej wszyscy musimy sie ich pozbyć.
-9.59, Ashton pozycja- powiedziałam
Chłopak zajął swoje miejsce i czekał. Chwilę potem pojawiła się czarna furgonetka. Wysiadło z niej 2 mężczyzn. Ubrani na czarno. Zaczęli rozmawiać, zaproponowali Ashton'owi współpracę, a wtedy nie wydadzą go glinom. Odmówił. Zaczęli go szantażować i prawie chcieli go pobić. Ale. No właśnie zawsze jest jakieś ale. Na drodze pojawiły sie trzy czarne samochody sportowe, noc dobrego to nie wróżyło. Zaczęli strzelać we wszystkie strony. Ashton wyjął swój pistolet i postrzelił trzech mężczyzn, ale z furgonetki wychodzili kolejni.
-Luke do cholery, pomóż mu- powiedziałam
Chłopak wysiadł z auta, raczej wyskoczył i dołączył sie do Ashtona. Sytuacja nie była najlepsza.
-Do ataku- powiedziałam do walkie-talkie i zaczęła sie bitwa. Ja nie mogłam w niej brać udziału, z dwóch powodów, 1. jestem zbyt wrażliwa, 2. mam pilnować broni. Widziałam, że dużo osób leży we krwi, od nas, jeszcze chyba nikt nie jest ranny, albo zabity. Po ok. 20 min. usłyszałam syreny policyjne. Bez wahania, odpaliłam silnik. Czarna furgonetka zrobiła to samo. Wszyscy zaczęli biec do swoich samochodów, a ja miałam jechać sama za furgonetką. Ruszyłam z piskiem opon za samochodem. Całą droge mój licznik wskazywał 210 km/h. Chwyciłam mój telefon od Luke i wykręciłam do niego numer.
-gdzie jesteście?- zapytałam
-Próbujemy was dogonić- odpowiedział
-Ktoś ucierpiał?
-Sporo osób
-Jak to?
-Normalnie, Calum, Louis, Cat, Megan, Logan ,Bella, Ashley, Greg są ranni.
-Są z wami?
-Nie
-Co?
Nie ma ich z nami, zostawiliśmy ich, bo nie było czasu na zabieranie ich.
-Aha czyli lepsze było zostawienie ich, niż zabranie? - wykrzyczałam nie spuszczając z oka furgonetki. W takich chwilach dziekuję Bogu, że ktoś wymyślił tryb głośnomówiący.
-Tak, ale to nie wszytsko, jest kilka osób, które nie żyją- powiedział
-Co?
-Tak. Nick, Cathlin, Victoria, Jade, James i Liam.
Na ostatnie imiona, łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
-Kel wszystko w porządku?
-Zaczęli bitwę, a ja ją krwawo zakończę- powiedziałam
-Nie przesadzaj.
-Nie przesadzam, zobacz ile osób znikneło.
-Spokojnie
-Nie. Daj mi Ashton'a.
-Hej słońce
 -Przekaż Luke'owi, że poradzę sobie sama, bez waszej pomocy.
-Kel, gadałem z mamą, przyjedzie za tydzień i zajmie się tobą.
-Coś jeszcze?
-Tak, pomoże nam mój przyjaciel z Australii- Dean.
-Spoko- powiedziałam i rozłączyłam się.
Wyłączyłam telefon i rzuciłam go na tyły, przez co chyba moja szyba będzie miała efekt spider-men'a. Ale w tej chwili to się nie liczyło. Ważniejsze było zabicie tych wszystkich ludzi. Furgonetka skręciła i zwolnila, zrobiłam to samo.Wyłączyłam światła, gdy wjechaliśmy na leśną drogę. Samochód zatrzymał się, zatrzymałam się pośród drzew, żeby mnie nie widzieli. Wyciągnęłam lornetkę i obserwowałam ich. W pewnej chwili, wyłączyłam system namierzajacy, ale wiedziałam, że i tak mnie znajdą, dlatego z laptopa włamałam się na system u chłopaków i zrobiłam im drobne zwarcie. Chwyciłam karabin i Glock'a, upewniając sie, że są naładowane. Ubezpieczyłam się również w naboje, tak dla pewności.  Wysiadłam z samochodu i skierowałam się w stronę drewnianego domu. Wyjęłam z kieszeni Glock'a dla bezpieczeństwa. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę domu. W środku paliły się tylko 2 światła. Ostrożnie weszłam do domu, i skierowałam się do pierwszego jasnego pomieszczenia, z uniesioną bronią.
-Ręce do góry i pod ścianę- krzyknełam
Dwóch chłopaków zerwało się i wykonało moje polecenie.
-Gdzie jest wasz szef?- krzyknełam
-Nie wiem- powiedział jeden z nich
-Słuchajcie, jak chcecie być żywi, radzę wam odpowiedzieć na te pytanie.- powiedziałam po czym strzeliłam w ramkę na ścianie.
-On jest- zaczął chłopak, ale nie dane było mu skończyć
-Kelly nie ładnie niszczyć czyiś dom- powiedział ktoś
Odwróciłam sie i nie mogłam uwierzyć, kogo widzę. Przede mną stał Logan. Logan Adams, policjant.
-Co ty tu robisz?- zapytałam
-O to samo pytam ciebie.
-Pytałam pierwsza
-Mieszkam i poluję na takie kłamliwe suki jak ty- powiedział- teraz ty
-Przyszłam na herbatkę- powiedziałam sarkastycznie
-Doprawdy?
-I mam dla ciebie prezent- powiedziałam, po czym skierowałam mój pistolet w niego.
-Wiesz ile grozi za zabicie policjanta?
-Nie obchodzi mnie to
Po wypowiedzeniu tych słów. Zostałam w brutalny sposób zaprowadzona do innego pokoju.
-Masz się nie ruszać, bo inaczej cię zwiąże
-Moze mam jeszcze nie oddychać- zapytałam
-Przydałoby się. A teraz słuchaj. Mam dla ciebie propozycję, i jeśli ja odrzucisz wyladujesz w więzienu, na sporo lat, i twój chłopak również.- powiedział
-O co chodzi?
-Zostaniesz dilerką.
-Jakie straszne. jakbym tego teraz nie robiła- powiedziałam
-Ale to nie wszystko.
-Co jeszcze Adams?
-Zjedz to- powiedział i wręczył mi torbę z McDonalda
-A jaka mam pewność, ze tam nie ma jakiegoś trunku?- zapytałam
-Jak chcesz- powiedział i wyszedł
Zostałam sama. Byłam głodna, ale bałam się tego zjeść. Nie wytrzymałam wyjęłam z torby hamburgera i zaczęłam jeść. Po kilku gryzach zaczęłam robić się senna. I nie pamiętam co było dalej. Ocknełam się w tym samym pomieszczeniu, ale czułam się inaczej. Od razu wybuchłam głośnym śmiechem. Z czego się śmiałam? Nie wiem. Po chwili do pomieszczenia wszedł Logan.
-Z czego sie śmiejesz?
-Nie wieeemmmm.- powiedziałam i dalej kontynuowałam
-Daj rękę
Posłusznie dałam mu rękę, a on wstrzyknął mi coś. Po czym wszystko wirowało.
-A teraz chodź ze mną- powiedział i podał mi rękę
-Idziemy do sypialni?- zapytałam
-Nie, wyjeżdżamy stąd
-Zawsze chciałam zobaczyc Paryż
- I po mi to mówisz
-Nie jedziemy do Paryża
-Nie
 Zapadła cisza. Chłopak zaprowadził mnie do samochodu i chwilę potem jechaliśmy nie wiem gdzie. W czasie drogi usłyszałam strzał i samochód stanął.
-Cholera- powiedział Logan- masz to i jak ktoś będzie chciał cie zabrac to strzelaj, zrozumiano?- dodał dając mi broń.
-Tak jest szefie.
Wysiadł z samochodu, a ja otworzyła sobie okno. Po podłodze tarzała sie butelka wody. Bez wahanie wzięłam ją i napiłam się, a potem ochlapałam sobie twarz. Zaczęłam zastanawiać się co ja właściwie tu robię. Samochód, las, domek, Logan Adams, pokój, torba McDonald, droga i koniec. Jeszcze raz i to samo. Zaczęłam łapać, jestem pod wpływem czegoś, ale nie wiem czego. Po chwili ktoś otworzył drzwi i wsiadł na miejscu kierowcy.
-Hej Kelly
-Co ty tu robisz?- powiedziałam i skierowałam broń w Luke
-Zabieram ciebie do domu
-Nie chcę
-Ashton- krzyknął blondyn i chwilę potem zjawił się Ashton
-Nie chce jechać do domu- powiedział Luke
-Kelly, już jesteś bezpieczna, nic ci nie grozi, Breakers'a nie ma, moja mama zajmie sie tobą, wszystko bedzie dobrze.
-Ja potrzebuję złotego strzału- powiedzialam
Oboje spojrzeli na mnie jak na wariatkę, a ja spojrzałam na nich. Wyglądali normalnie.
-Co brałaś?
-Nie wiem, ale było spoko.
-Nie będziesz ćpać, jasne- powiedział wkurzony Ashton
-Skoro mi nie pozwalasz, to ja wychodzę.
-Jak wyjdziesz, to z nami koniec- powiedział, a w jego oczach było widać smutek.
-Okej- powiedziałam i otworzyłam drzwi
-Kelly, spójrz na mnie- powiedział Ashton
Spojrzałam na niego. Był smutny i zły, ale nie obchodzi mnie to. Czemu? Bo nie pozwala mi ćpać. Znajdę sobie innego jaki problem.
-Co chcesz?
-Gdzie pójdziesz? Nie wiesz gdzie jesteś, do tego nie masz telefonu.
-Wymyślę coś.
-Czyli mnie nie kochasz?
-Nie, nie kocham cię- powiedziałam patrząc w jego oczy.
Wysiadłam z samochodu i szłam przed siebie. Nic mnie obchodziło. Byłam wolna i spragniona. Z mojego stanu wyrwały mnie krzyki. Ktoś mnie wołał. Zatrzymałam się. Po chwili przyszedł do mnie Ashton z Lukiem.
-Twoja ostania szansa. Masz dwie opcje:  ćpiesz i z nami koniec, albo zostajesz ze mną i kończysz z narkotykami.
-Pierwsza opcja.- powiedziałam po zastanowieniu.
Ashtonowi zaszkliły sie oczy po czym, obrócił się i wrócił do samochodu. Został Luke.
-Jakbyś zmieniła zdanie, dzwoń- powiedział dajac mi telefon.
Wzięłam telefon i szłam dalej. Było mi szkoda Ashton'a, bo go zostawiłam. Wierzę, ze sobie poradzi. Spojrzałam za godzinę. 18:35. Trochę późno, pomyślałam i szłam dalej. Szłam tak, aż zrobilo się ciemno i zimno. Miałam na sobie cienki sweterek i czarne rurki. Ale i tak było mi cholernie zimno. Nie było widać żadnego miejsca, w którym mogłabym przenocować. Przeszukałam kieszonki i znalazłam skręta i zapalniczkę. Co on do cholery u mnie robi? Ale potrzebowałam go. Znalazłam również zapalniczkę. Zaczęłam palić. Czułam sie jak w niebie,a moze lepiej. Po chwili przy mnie zatrzymał się czary samochód. Szyba otworzyła się, a mnie zamurowało.


************************************************
24 ZA NAMI!!
pojawił się  ask.  Odpowiadam na wszystkie pytania i daje tam spoilery :)
Spokojnie, Kashton lub jak ich nazywacie będą kiedys razem, ale to za kilka rozdziałów :) 
do kolejnego
Pacia xxxxx

7 komentarzy :

  1. Ona jest pod wpływem dlatego zostawiła Asha ale jej przejdzie i on jej wybaczy. A teraz proszę mi powiedzieć kto jest w tym samochodzie.
    Rozdział wspaniały, czekam na następny @AshIsHungry

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest super, ale nie rozumiem dlaczego Luke i Ash zostawili Kelly samą, przecież ona jest pod wpływem narkotyków i oczywiste jest, że skoro szła na akcję to nie wzięłaby wcześniej narkotyków.
    Pozdrawiam i życzę weny
    Rose

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpowiedź: co Luke dał Kelly? Osoba z samochodu jest zżyta z naszym Ashton'em
      Pacia

      Usuń
  3. Dali jej telefon żeby ją namierzyć. To jest pewne. Ona jest pod wpływem więc wiedzieli że nie mówi tego serio, a gdyby ciągneli ją na siłę coś mogłoby się stać. Tak poza to zyskałaś nową czytelniczkę! Mam nadzieję, że się cieszysz bo tak czy siak będę Cię nawiedzać w komentarzach. Do nexta
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominowałam twój blog do Liebster Award, pozdrawiam :) http://mlode-pokolenie-hogwartu.blogspot.com/2014/08/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowa czytelniczka :) Uwielbiam ten blog ❤Czekam na next'a ;*

    OdpowiedzUsuń