niedziela, 28 września 2014

TWENTY EIGHT

TWENTY EIGHT


Na zdjęciu byłam ja i Ashton wychodzący z domu Amy. W ręce miałam pistolet i byłam zapłakana.
W tej chwili moje życie legło w gruzach. Nie miałam wyjścia, musiałam przyznać się, ale nie mówiąc całej prawdy. Gdybym powiedziała prawda, oprócz mnie ucierpieliby pozostali, a ja nie chce mieć kolejnych dusz na ramieniu. Wystarczy, ze i tak dużo osób odeszło, przeze mnie. Stałam tak dłuższą chwilę, po czym opadłam na podłogę. Czułam sie jakby ktoś wbijał mi w serce igły. To koniec. Koniec wszystkiego. Spojrzałam na Luke i Ashton'a, i na tą kobietę, na Calum'a. Chwil, chwila, kim jest ta kobieta?
-Kim pani jest?- zapytałam
-A przepraszam, jestem Ann Marie Irwin, mama Ashton- powiedziała i podała mi dłoń
Przywitałam się z nią i siedziałam. Nikt się nie odzywał. Jak na stypie.
-Co teraz będzie ze mną?- zapytałam
-Jesteś główna podejrzaną i masz zakaz opuszczania kraju. O dalszych losach będe cię informować.
-Dobrze- powiedziałam
Skierowałam się w stronę mojego pokoju i położyłam się na łóżku. Leżałam i myślałam o wszystkim i niczym. Zawsze chciałam mieć dziecko, piękny dom i kochającego męża, a teraz mogę tylko o tym pomarzyć, bo czeka mnie 25 lat w więzieniu. Gdy zasypiałam usłyszałam ja ktoś otwiera drzwi. Podniosłam lekko głowę i ujrzałam Ashton'a.
-Czego chcesz? - zapytałam
-Czemu zmieniasz humor co 3 minuty? Masz okres?
-Nie, a teraz daj mi spać.
-Muszę tobie coś powiedzieć- zaczął Ashton
-No dawaj.
-Podoba mi się pewna dziewczyna- zaczął powoli.
Nie spodziewałam się tego. Myślałam, ze to ja jestem jedyną dziewczyną która może być jego, ale myliłam się. Nie chciałam mu okazywać tego, ze jestem zazdrosna. Spojrzałam na niego i przypomniałam sobie, jak nocowaliśmy w tym pokoju. Albo jak niósł mnie na barana, bo nie chciało mi się iść. Ale to tylko wspomnienia. Wspomnienia, które nas ranią najbardziej i wywołują w nas pustkę. Totalną pustkę. Mówią, ze miłość jest wtedy gdy szczęście drugiej osoby jest ważniejsze niż twoje. Powinnam się cieszyć, ze znalazła sobie dziewczynę, a nie użalać się nad sobą.
-I?- zapytałam
-Ona była moją dziewczyną, ale pokłóciliśmy się  i nie odzywaliśmy się do siebie, a mi jej tak cholernie brakowało, codziennie patrzyłem na nasze zdjecia, ale to nie pomotało. Nie wiem jak ją odzyskać. Pomożesz mi?- zapytał
-Musisz powiedzieć jej prawdę o tym co niej czujesz i jeśli cię kocha, to zostanie z toba na zawsze- powiedziałam i lekko uśmiechnęłam się
-To co wybaczysz mi?- zapytał
-O co ci chodzi?
-Powiedziałaś że jeśli powiem jej o swoich uczuciach do niej, to zostanie ze mną. Więc zostaniesz ze mną na zawsze?
Siedziałam i patrzyłam się na niego jak na kosmitę. Nie mogłam zrozumieć tego. To zbyt skomplikowane jak na mój mózg.
-Wiesz o co mi chodzi?- zapytał
-Czekaj myślę- powiedziałam
-Nie kłam, nie myślisz
-Myślę, ale nie rozumiem
-Kocham cię - powiedział i przybliżył się do mnie
-Ta dziewczyna to ja?
-Plus 20 do inteligencji
-Ja ciebie tez kocham Ashton- powiedziałam i pocałowałam go.
Przytuliłam się do niego i zasnęłam.

*POV'S ASHTON*
-Nie zrobisz tego- krzyknął Luke
-Cicho bo ja obudzisz. - powiedziałem
-To moja siostra, nie masz prawa jej tego zrobić.
-Uwierz mi tak będzie lepiej. Ona będzie miała normalne życie, tego pragnie. Mieć dom, rodzinę, pracę. Chcę, zeby była szczęśliwa, a to jedyna opcja.- powiedziałem
-Ashton ma rację- powiedział Calum- W ten sposób tylko on ucierpi.
-I moja siostra i jego matka. Nie zgadzam się na to- powiedział Luke
-Przemyśl to jeszcze- powiedziałem i wyszedłem z kuchni.
Poszedłem do Kelly. Spała jeszcze. Wyglądała tak słodko.
-Niedługo będziesz szczęśliwa. - powiedziałem szeptem i ucałowałem jej czoło.
Potem poszedłem do mojego mieszkania. Mama siedziała w salonie i piła kawę czytając akta sprawy.
-Co zamierzasz zrobić- zapytałem
-Tu nie ma nic do zrobienia, można złagodzić karę do 10 lat, ale tylko wtedy jeśli nastąpi sytuacja losowa.- odpowiedziała kobieta
-Sytuacja losowa, czyli jaka?
-Zajdzie w ciążę, ktoś z jej  rodziny będzie ciężko chory, lub stwoerdzą u niej chorobę psychiczną.
-Mamo mam plan, musisz mi pomóc, proszę
-Jaki plan?- zapytała
***
-Naprawdę to zrobisz?- zapytała
-Tak
-Czemu?
-Bo ją kocham, a zawsze powtarzałaś mi że miłość jest najważniejsza, tak samo jak szczęście drugiej osoby.
-Pamiętasz to jeszcze?- zapytała a ja widziałem w jej oczach łzy
-Jakbym mógł tego nie pamiętać?
-Jeszcze nie dawno pomagałam tobie w podejmowaniu decyzji, a teraz ty sam podejmujesz decyzje, o których nikt inny nie pomyślałby. Jestem z ciebie dumna
-Mam do ciebie tylko jedną prośbę
-Jaką?



****************************************
ROZDZIAŁ KRÓTKI, ALE NIE MIAŁAM ŻADNEJ MOTYWACJI. POWOLI ZBLIŻAMY SIĘ DO KOŃCA OK (6-7 ROZDZIAŁÓW + EPILOG)
ZAKOŃCZENIE BĘDZIE ZASKAKUJĄCE.
W KOM. PISZCIE JAKI PLAN MA ASHTON.

niedziela, 14 września 2014

TWENTY SEVEN

TWENTY SEVEN


-Ashton do cholery co tutaj robisz? - zapytałam zdenerwowana 
-Um... Ratuję twoje życie?- powiedział, a raczej zapytał
-Daj mi spokój- powiedziałam i odwróciłam się
-Możesz o tym zapomnieć bejbi- powiedział, a ja myślałam że strzelę mu zaraz w ten jego ciemny blond łeb. Nienawidzę tego słowa.
-Czemu?- zapytałam
-Czemu co?
-Czemu mam o tym zapomnieć?
-Może dlatego że cie kocham, i nie mogę znieść świadomości, że nie odzywamy się do siebie, a to wszystko przez to że jestem egoistycznym dupkiem. Nie dawałem rady bez ciebie. Odkąd pojawiłaś się w moim życiu, zmieniło się wiele, na początku byłaś dla mnie tylko kolejnym celem, ale potem cholernie przywiązałem się do ciebie- powiedział na jednym wdechu, przez co niektórych słow nie dosłyszałam
-Masz rację jesteś dupkiem
-To znaczy że wszystko ok?
-Muszę pomyśleć
-Czemu jesteś taka uparta?
-Pokaż jak bardzo tęskniłeś za mną, bo inaczej ci nie uwierzę
Chłopak pochylił sie i zaczął mnie całować. Już po chwili oddałam pocałunek i włożyłam dłonie w jego włosy, a on podniósł mnie do góry nie przerywając całowania. Trwałoby to dłużej, ale ktoś musiał nam przeszkodzić. A dokładniej policjant.
-Kelly Stan miała nam pani coś ważnego do powiedzenia, tak?- zapytał facet po czterdziesce
Ups... Teraz to wkopałam się. Spojrzałam zdezorientowana na Ashton'a, a on tylko zaczął cicho sie śmiać.
-Tak właściwie, to chciałam powiedzieć, że chyba nie czuję się bezpiecznie w domu, mam wrażenie, że ktoś mnie śledzi i obserwuje.
-Pani Stan, na komisariat przychodzi się w pewnym celu a nie, pani przychodzi że ktoś panią śledzi. Gdybysmy reagowali na każde takie zgłoszenie, to zabrakłoby ludzi do pracy. Jak pojawia sie jakieś groźby, to wtedy prosimy o zgłoszenie- dokończył swój monolog i odszedł
-A ty z czego sie śmiejesz?- zapytałam Ashtona
-Nie moge sie śmiać?
-Nie nie mozesz, a teraz wybacz wychodze stąd.- powiedzialam i zaczelam kierować sie w stronę wyjścia.
Gdy wyszlam na zewnątrz, było ciemno. A czego się spodziewałam o godzinie 23:37. Powoli szłam w stronę domu. Ale oczywiście ktoś musiał mi przeszkodzić.
-Kelly a może pójdziemy na jakąś kawę?- zapytal Ashton
-No jasne. Nie mam nic innego do roboty, jak chodzenie do kawiarni o godzinie 23:45.-powiedzialam sarkastycznie
-To do jakiegoś klubu?
-Jestem nieodpowiednio ubrana.
-To do mnie?
-Zapomnij
-A może do ciebie.
-Odczepisz sie ode mnie?
-Nie,dopóki nie wyjdziemy gdzieś razem.
-Nie mam ochoty. A poza tym myslisz że po tym wszystkim wskoczę ci w ramiona?
-A nie?
-Nie debilu.
-Proszę.
-Okey. Chodź do mnie.
Szliśmy w ciszy. Ale jednak nie było to niekomfortowe, ponieważ w tej ciszy bylo cos innego, magicznego. Wydaje mi sie ze potrzebowaliśmy tej ciszy i bliskości. Nawet nie wiem kiedy nasze ręce złączyły się, ale nie zaprzeczałam. Szłam dalej myśląc o przyszłości. Wyobrażam sobie siebie jako matkę z 2 dzieci, kochającym mężem i wspaniałymi przyjaciółmi. Ale również z dilerstwem przede wszystkim. Nie potrafie z tego zrezygnować. To jest inne, lubie to. Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się pod domem Luke. Ostrożnie weszłam do środka, żeby nikogo nie obudzić. Gdy weszliśmy do salonu. Zamarłam. W moim salonie, no dobra nie w moim salonie, ale ogólnie w salonie stało 2 policjantów. Luke probowal im coś wytłumaczyć a starsza kobieta próbowała wtrącić się do rozmowy. Luke spojrzal podejrzliwie na Ashtona, a on gestem ręki kazał schować mi sie. Wykonałam zadanie i siedziałam pod drzwiami łazienki, ktora bylo blisko salonu dzięki czemu spokojnie moglam słyszeć całą rozmowę. Mówili coś o mnie, ze chcą mnie aresztować za zabójstwo Amy, a ta babka mówiła im ze jestem niewinna jak i pozostali. Funkcjonariusze powiedzieli, że będą mnie mieć na oku.
Wyszłam z pomieszczenia i weszłam do salonu.
-O co z tym wszystkim chodzi?- zapytałam
Wszyscy spojrzeli na siebie, a po chwili podali mi zdjęcie. Spojrzałam na nie i zamarłam. 
********************************
Rozdział krotki, ale nie mialam czasu. Serio lekcje, nauka. Załamka. Stwierdziłam ze rozdziały bd pojawiać sie co dwa tygodnie, ale zostało tylko 8 rozdziałów i epilog. Ale mam posmysl na kolejny ff,. Mam już nawet gotowy prolog.

poniedziałek, 1 września 2014

Twenty Six

TWENTY SIX

Minęły dwa tygodnie. Dwa cholerne tygodnie z myślą że nie jesteśmy razem. Było, znaczy jest mi trudno z tym się uporać, ale to wszystko przeze mnie. Wróciłam ze szkoły, w domu jak zwykle nikogo nie było. Szkoła, praca. Rzuciłam torbę na kanapę i poszłam do kuchni. Nalałam sobie soku i ruszyłam do mojego pokoju, żeby nauczyć sie do egzaminów. Nie mam pojęcia ile się uczyłam, ale już ok.2h. Byłam w połowie nauki do matmy, ale przerwało mi głośne otwieranie drzwi. Niby nic a jednak, jak byłby to ktoś z tego mieszkania od razu przywitałby się ze mną, prawda? Sięgnęłam do szuflady biurka i wyjęłam z niej pistolet. Tak możecie pomyśleć, ze jest to głupie, bo niedawno zabiłam człowieka, a mam przy sobie broń. Powoli ruszyłam do salonu. Wyjrzałam i zobaczyłam chłopaka wyższego ode mnie. Wyglądał podobnie do Ashton'a. Schowałam broń do spodni i wyszłam zza ściany.
-Pomóc ci czegoś szukać?- zapytałam
-Co tu robisz?- zapytał
-Zadałam tobie pytanie. PIERWSZA- syknęłam
-Um Luke mnie o coś poprosił
-Doprawdy?
-Tak, nawet dał mi zgodę, jakbyś się pytała.- powiedział i dał mi kartkę
-Załóżmy że ci wierzę,a teraz wypad
-Nie chcesz pogadać?
-Nie dzieki, wolę się uczyć.
Zamieszany skierował sie w strone wyjścia, a przy drzwiach spojrzał na mnie i rzucił.:
-Spodziewaj się dzisiaj kogoś- po czym wyszedł
Siedziałam w salonie roztrzęsiona. Co on sobie myślał? Ma zamiar mnie zastraszyć? A może wynajął kogoś żeby potem mnie uratować i zrobić z siebie super bohatera. Chyba ma za wysokie zdanie o sobie. Chciałam zadzwonić do kogokolwiek ale z nikim nie mialam kontaktu. Cały mój gang rozpadł sie, albo znienawidzili mnie bo nie odzywają się do mnie. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Mialam juz w głowie tylko czarne scenariusze. Skierowałam sie w stronę balkonu. Bylo to 3 piętro. Powoli zeszłam z balkonu na dół . Pewnie teraz wszyscy myślą ze jestem wariatka. Ale nie jestem. Biegiem ruszyłam w stronę centrum. Byla godzina 22. Zanim ruszylam sie do biegu nie przemyślałam kilku rzeczy: nie wzielam telefonu, bieglam w stronę pijanych facetów. Gdy zblizalam sie do skrzyżowania poczułam jak ktoś oplata mnie swoją ręką, a potem zasłania mi buzię ręką. Poczułam oddech tej osoby przy szyi. Po chwili usłyszałam szept prosto do mojego ucha, znałam ten głos. I był on bardzo bardzo znajomy. Należał do Luke.
-Kelly co robisz tutaj o 22?- zapytał
-Ty debilu, wiesz jak mnie wystraszyłeś? Chcesz mnie zabić?- zapytałam
-Nie no coś ty, widziałem ciebie jak zeskakujesz z balkonu, i szedłem za tobą- powiedział ze spokojem
-A teraz chodź, wracamy- powiedział
Nie odzywałam sie do niego. Byłam na niego zła. On mnie na śmierć wystraszył. Przez całą noc nie zmrużyłam oka, Ok.5:00 postanowiłam przejść się.  Wziełam gitarę Calum'a i poszłam do parku. Usiadłam przy fontannie i zaczełam grać.  Po chwili zaczęłam śpiewać.
Six weeks since I’ve been away
And now you’re saying everything has changed
And I’m afraid that I might be losing you
And every night that we spend alone
Keeps me thinking of you on your own
And I wish I was back home next to you
Oh, every day
You feel a little bit further away
And I don’t know what to say
Are we wasting time,
Talking on a broken line
Telling you I haven’t seen your face in ages
I feel like we’re as close as strangers
I won’t give up
Even though it hurts so much
Every night I’m losing you with a thousand faces
Now it feels we’re as close as strangers

Na tym skończyłam. Posiedziałam jeszcze trochę. Następnie skierowałam sie w stronę komisariatu policji. Tak zamierzam powiedzieć całą prawdę.  Ale nie chciałam mieszać w to nikogo oprócz mnie. Ja  jestem za to odpowiedzialna. Weszłam do budynku i poszłam na 2 piętro. Znalazłam odpowiedni pokój, gdy ktoś chwycił mnie za ramię, mocno szarpiąc i powiedział:
-Siedzimy w tym razem, nie możesz tak po prostu zlożyc zeznania. Jeśli ty to zrobisz, ja musze przyznać się do tego co ja zrobiłem, a chyba nie chcesz mnie stracic, prawda?


**********************************************************
26 ZA NAMI!!
Ważne info:
Nie mam pojęcia jak dalej będą rozdziały, poniieważ jestem w 3gim, egzaminy, bierzmowanie. maskara. ale postaram sie dodać 1 na 1-2 tygodnie, ok?
i to wszytsko
kocham was
kisses
PACIA